Dzień siedemnasty

Kościół. Poranek. 3 km od alberque.  W tej miejscowości  byliśmy wczoraj celem podjęcia gotówki z bankomatu. 
Kościół w środku.
W dali autostrada, potworny ból skręconej nogi.  Powoli zbliżamy się do kresu sił...
Wszystko jest dobrze jak jest co jeść, siła by iść i miejsce gdzie spać. Ludzie, z którymi rozmawialiśmy na Camino mieli tylko takie potrzeby...
To dla pewnej Marii R. 
Kogóż to widzimy?;). Amerikanos, pani doktor z Wiednia i nasza Słowenka. No to trzeba się napić...
Alberque w środku wsi. Dużo much.. Zapach też ciężki...Na zewnątrz Hiszpanie pijący cydr.
Zasłony zasłonięte żeby muchy nie leciały. Ze zgrozą zauważyłem, że pani Hispitalero, gdy nikt nie patrzył, pryskała wszędzie muchozolem. Spotkaliśmy tutaj znajomych Francuzów, których po raz pierwszych widzieliśmy w Irun (ok.500 km stąd)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dzień trzydziesty trzeci

Dzień jedynasty

Ciekawe linki dotyczące tematu: