Dzień dwudziesty szósty

Ayuntamiento de Vilanova Lourenza. Wychodzimy wcześnie rano. Dużo dziś km przed nami.
Poranne mgły, wiatraki, cisza, spokój.
Mondonedo. Okolice centrum. Ciągle pod górę.
Na Camino.
Woda do uzupełnienia.
Już nie daleko do szczytu...
Ciągle pod górę...
Widać księżyc za plecami słońce.
Na szczycie wypasane są krowy.
Napotkany wcześniej młody rolnik pokazał nam skrót przez jego pole. Tylko ostrzegł o zwierzętach aby zamknąć furtkę.
Dodajemy sobie animuszu rozmową, bo jakby wyleciał byk to by się działo. Mamy oczy na około głowy.
Piękny widok. Zimny wiatr się wzmaga, zakładamy kurtki. 
Byka nie napotkaliśmy za to wielkiego psa owczarka. Trochę było emocji, na szczęście nie gryzł. Dzięki skrótowi zgubiliśmy szlak, ale tym razem automapa dała radę.
No i proszę Kurt Kobajn z kolegą. Bolą stopy...
Napotkane Polki czekają na otwarcie alberque. Chyba Ślązaczki.
Poznani dzień wcześniej młodzi Hiszpanie. Poprosili nas o przedstawienie Ślązaczkom. Bardzo byli nam wdzięczni, choć dostali kosza ;)
Bardzo porządne alberque. Hospitalero trochę mówił w naszym języku. Albergue de peregrinos Gotan.
LU-P-0101, 9,27738 Abadín,Lugo,Hiszpania

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dzień trzydziesty trzeci

Dzień jedynasty

Ciekawe linki dotyczące tematu: